niedziela, 3 listopada 2013

Karuzela - Polska

Karuzela, karuzela
Na mym blogu co niedziela...


     Dziś Polska.
          Zdziwieni? Mam nadzieję, że nie, bo przecież nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że nasz kraj jest piękny i wart niejednej wyprawy. Mnie w tym roku, jeszcze przed wyjazdem do Ghany, udało się odwiedzić kilka miejsc. Jednym z tych, które wspominam najczęściej jest Nowe Kawkowo niedaleko Olsztyna.
    Pojechałam tam przede wszystkim po to, żeby  obejrzeć lawendowe pole.

    Mamy w Polsce Florencję północy, Fudżijamę Suwalszczyzny i mamy też Warmińską Prowansję. Nigdy nie byłam w tej francuskiej - podejrzewam, że jest tam ciut więcej lawendy - ale i Nowym Kawkowie jest na co popatrzeć. A dojechać można znacznie łatwiej i szybciej.


w tym domu z prawej strony mieszka właścicielka plantacji

   Wizytowanie lawendowych pól planowałam już dawno, ale niestety wrażliwe francuskie roślinki nie zawsze radzą sobie z warunkami panującymi w północnej Polsce i w zeszłym roku nie kwitły zbyt obficie. Na szczęście tego lata wszystko poszło zgodnie z planem i w lipcu pagórkowate pole pokryło się fioletowym kwieciem.
    Już w połowie czerwca zaczęłam nękać właścicielke plantacji telefonami.
- Już?
- Jeszcze nie.
- Już?
- Jeszcze nie.
- Już?
- Już.
    No to w drogę, bo "już" znaczy, że lawenda zakwitła i trzeba szybko jechać, żeby zdążyć przed żniwami.


ścina się kwiatki, a zielone kule liści rosną sobie dalej
 
Bo kwiatki te, nie tylko zdobią warmiński krajobraz, ale przede wszystkim służą do wyrobu woreczków zapachowych, kosmetyków, syropów smakowych, a nawet wina. Ja kupiłam olejek do ciała, który zabrałam ze sobą do Ghany i często tu używam. Pewnie to dlatego naszły mnie wspomnienia akurat o lawendowym polu.
       Zanim jednak - kryjąc się przed deszczem w drewnianej chacie właścicielki plantacji - odkryłam możliwość zrobienia zakupów, siedziałam sobie na ławeczce i patrzyłam na fioletowe pole wśród wzgórz.
 

ławeczka dla gości
 
Słuchałam bzyczących wśród kwiatów pszczół (a może to były bąki?), wdychałam zapach lawendy i obliczałam w myślach, co jeszcze - oprócz mieszkania - muszę sprzedać, żeby kupić sąsiednią górkę i zamieszkać w Nowym Kawkowie.
 

    motylowate też były...
 
        Wybuduję sobie mały domek - myślałam - kupię wreszcie tego osiołka, o którym marzę od dawna, a mój pagórek obsieję czymś, co też pięknie kwitnie, w kolorze komponujacym się z lawendą. I będe przechadzać się po mojej plantacji w zwiewnej sukience i zbierać kwiatki. A może założę gospodarstwo agroturystyczne, takie jak, oddalona o 300m od lawendowego pola, Moniówka?
 

w Moniówce wszędzie pełno jest polnych kwiatów
 
                              Moniówkę stworzyła dziewczyna, która też mieszkała i pracowała w Warszawie. A teraz ma piękny dom, koty, psa, ciszę i spokój. Jeśli ona mogła, to dlaczego nie ja?
Nudzić się nie będę, bo w Kawkowie więcej jest takich osób, które osiedliły się tu, porzucając miasto. Dbają o to, żeby wioska stała na wysokim poziomie. Kulturalnym i nie tylko. Na przykład, dzięki miejscowej artystce, przystanek autobusowy wyglada tam tak:

za przystankiem ogrodzony i zadbany plac zabaw
 
          W ogóle okolica spokojna, ludzie nawet nie grodzą swoich gospodarstw. Zatem postanowione - przeprowadzka!
          Ale zaraz, jeśli będę miała dom, osła i pole uprawne, to jak pojadę do Ghany? A do Jemenu? Do Indii, Mongolii, Ugandy i Kabardyno-Bałkarii?
Co za życie.... czemu zawsze: albo rybki albo akwarium?
No, ale trudno. To teraz jeszcze tylko spacer po Nowym Kawkowie i powrót do domu.
 Ale za parę(naście) lat, jak już objadę cały świat, zamieszkam tu z całą pewnością!
 

 
 

2 komentarze:

  1. Pięknie i jakoś tak bardziej swojsko... Ale podejrzewam, że znajdziesz tysiące miejsc, w których byś chciała osiąść "potem". Które wybierzesz?

    OdpowiedzUsuń